Moja wyprawa w głąb Afryki skończyła się zanim jeszcze na dobre się rozpoczęła. Zbieg nieprzewidzianych zdarzeń uniemożliwił moją podroż. Najważniejsze z nich to bankructwo i ogłoszenie upadłości kolei tanzańskich. Zniknęła tym samym możliwość jedynego w zasadzie transportu w głąb lądu. Koleje tanzańskie już od dawna nie miały się najlepiej, ale ostateczny krach nastąpił właśnie teraz. Obecnie trwają rozmowy o przejęciu kolei przez prywatna spółkę. Ponadto część interioru jest wciąż zalana po niedawnych powodziach, a w szczególności pozrywane zostały mosty. Trwają także zamieszki, które nakłonić mają rząd do udzielenia pomocy poszkodowanym w powodzi. Centralna i zachodnia Tanzania jest w zasadzie odcięta od możliwości dotarcia tam droga lądowa.
Moja wyprawa nie została jednak odwołana, a przełożona do czasu poprawienia sytuacji transportowej. Im dłużej podróżuje tym bardziej zaczynam wierzyć w moc i sens jakiejś nadrzędnej siły sprawczej, która tym razem wyraźnie powiedziała: next time dr Livingstone… Mam też nadzieje, że tym następnym razem dołączy do mnie także Piotr, który teraz nie mógł wyjechać. Niemniej jednak dni przygotowań, poznani przy tym ludzie, niepewność, wyczekiwanie, to wszystko z pewnością zaowocuje czymś wielkim w przyszłości. WIELKA WYPRAWA. Na którą już raduje się serce.
Chciałabym także podziękować WSZYSTKIM WAM za wsparcie,Wasze maile i smsy. Jesteście niezawodni i kochani. Trzymajcie wiec kciuki za “next time”!
0