Wróciliśmy już z kaukaskich wojaży, ze świeżymi jeszcze wspomnieniami, zmęczeni, ale szczęśliwi i dumni z sukcesu.
Dzień, a raczej noc ataku szczytowego wypadał 13 sierpnia w piątek i prognozy nadsyłane przez Piotra właśnie tej dacie dawały największą szansę na powodzenie.
Trudno było w to uwierzyć 12 sierpnia wieczorem, kiedy nad naszymi głowami szalała zamieć, a kolejne centymetry śniegu przykrywały lodowiec.
Jednak znów prognoza okazała się bezbłędna i noc przyniosła idealne warunki do ataku – była bezwietrzna, bezchmurna i relatywnie ciepła.
I znów z gwiaździstego nieba leciał deszcz perseidów, a przed nami i za nami noc rozświetlały światła czołówek i ratraków. A my znów w górę, przez lodowiec…
Podzieliliśmy się tym razem na dwie duże grupy – jedną prowadzoną przez Bolka i drugą prowadzoną przez bakarskiego przewodnika Muhamada Sotajewa. Od godziny 12.00 do 15.00 stawaliśmy na szczycie, wygonieni z niego w końcu przez burzę, opad śniegu i wyładowania elektryczne.
Dwie osoby nie osiągnęły szczytu – jedna z powodu awarii sprzętu, druga natomiast doszła do przełęczy i na wys. ok. 5400 m postanowiła wracać.
Podczas wyjazdu i w trakcie ataku szczytowego bardzo pomógł nam Bartek, który pojechał z nami drugi raz atakować tę górę i któremu tym razem się udało.
Razem z Bolkiem, Bartkiem i Muhamadem na szczyt weszły 22 osoby.
Wszystkim raz jeszcze gratulujemy i dziękujemy za udział w wyprawie.