Po przybyciu na Czarny Ląd grupa ruszyła przez wyżyny kenijskie do Tanzanii, by u stóp wulkanu Meru odpocząć po trudach podróży w ogrodach naszego hotelu. Następnego dnia w lekkim deszczu rozpoczęła się wędrówka na Dach Afryki. Jak to zwykle bywa na Kilimandżaro deszcz nie trwał długo i już w słonecznej pogodzie po niecalych 4 godzinach marszu wszyscy osiągnęli obóz pierwszy – Machame Hut.
Kolejnego dnia celem był obóz II – Shira Hut i mimo nienajlepszej pogody wszyscy bez trudu dotarli na miejsce. Wieczorem, jak zwykle na przepieknym plateu Shira, podziwiać było można zapierajacy dech w piersiach zachód słońca nad Afrykanskim Gigantem.
Kolejny dzień to przejście do obozu III – Barranco. Czesc grupy wybrala trudniejszy wariant z przejściem przez Lava Tower, byli nawet tacy, którzy wspieli się na sam szczyt turni. Przed samym obozem zachwycil nas las potężnych senecji. Bylo zimno i wietrznie.
Dziś ostatni obóz w drodze na szczyt ? Barafu Hut. Dojście na wysokość 4600 m dało się wszystkim we znaki. To nie byl latwy dzien. Dodajmy, ze jest wyjątkowo zimno i mgliście, szczyt do tej pory nie wylonil sie nawet na chwile. Atak szczytowy planujemy w nocy, podzieleni na trzy grupy.
Trzymajcie za nas kciuki!
0