Pochód pierwszomajowy w Marakeszu to interesujące wydarzenie. Również dla nas – bo oprócz oczywistych skojarzeń, powoduje on jeszcze większy chaos komunikacyjny w obrębie mediny i na drogach dojazdowych do miasta. Pochód rusza tak ok. 12.00, więc w porze największego skwaru, a ten tym razem był naprawdę dotkliwy. W pochodzie idą organizacje obywatelskie, społeczne, lewicowe, walczące o prawa koniet, przedstawiciele zakładów pracy oraz np., co może się wydać zaskakujące, grupy poparcie dla króla, który i tak może wszystko, nawet bez ostentaqcyjnego popierania.
Tak czy inaczej manifestacja jest barwna, sprawnie zorganizowana, wesoła i radosna, a ludzie pracy wokół porzucają swe obowiązki aby choć na chwilę popatrzeć na maszerujących rue de Koutubija ludzi.
W tym samym czasie, kilkadziesiąt metróe dalej kwitnie w najlepsze krwiożerczy kapitalizm i tzw. “marketing bezpośredni” – sprzedawcy, kelnerzy, naganiacze, treserzy małp i im podobni przekrzykują się w oferowaniu najlepszych i specjalnych usług, tylko dzisiaj, teraz teraz i tylko dla Ciebie.
A wokół klaksony, krzyki, bębny, piszczałki, silniki, a pięć razy dziennie muezzini ze wszystkich meczetów w okolicy.
Wszystkie rasy, wszystkie języki.
A przedtem góry – tym razem w miarę puste, suche, ciepłe i bezśnieżne. Wszyscy w świetnej formie na Toubkal weszli, wrócili do Imlil i zakosztowali choć odrobinę Marakeszu. A potem wrócili do domów, bogatsi o kolejne wrażenia i wspomnienia.
Wszystkim Wam bardzo gorąco dziękujemy za kolejną marokańską przygodę. Do zobaczenia!
0