Po szesciu meczacych dniach znow jestesmy w ogrodach naszego hotelu, spimy w wygodnych lozkach, jemy przy pieknie nakrytych stolach. Jest cieplo, nic nie pada na glowe, a dzis w nocy na pewno nie zmarzna nam stopy.
A jeszcze wczoraj szykowalismy sie do ataku szczytowego…
Pogoda wyjatkowo nam dopisala. Bylo praktycznie bezwietrznie i dosc cieplo bo ‘az’ – 8 stopni na szczycie. Choc wczesniej codziennie padal deszcz, co o tej porze roku zdarza sie czesto, podczas wejscia na szczyt aura oszczedzila opadow sniegu. Troche sypnelo jedynie w ostatnim obozie.
Coz Kilimanjaro po raz kolejny pokazalo, ze nie jest gora, ktora zalicza sie do tak zwanych ‘bulek z maslem’ i dlatego tez na szczycie stanelismy – prawie – w komplecie. Wejscie bylo meczace co spotegowaly duze wahania cisnienia atmosferycznego tego dnia.
Cieszymy sie, ze udalo nam sie ogladac wschod slonca nad afrykanskim ladem z jego najwyzszego punktu, ale cieszymy sie tez ze wrocilismy do cywilizacyjnych wygod.
Jutro wyruszamy na safari wiec kolejne wiesci – w drodze.
Tagi
Aconcagua Ameryka Południowa Andy Annapurna Annapurna BC Armenia Bajkał baza pod Everestem Cayambe Chitwan Cotopaxi Dhaulagiri Ekwador Elbrus Everest BC Himalaje Katmandu Kaukaz KILIMANDŻARO Kilimanjaro Korona Ziemi Manaslu Nepal Peru Sanktuarium Annapurny Syberia trekking wokół Manaslu wycieczka wyprawa